Fotoeskapada.pl

Wrocław pod skrzydłami aniołów




Wieża kościoła św. Elżbiety była od średniowiecza dumą wrocławian. Widoczna z daleka na Równinie Wrocławskiej stanowiła drogowskaz dla podążających do miasta podróżnych. Ukończona w 1482 r., zwieńczona hełmem w kształcie iglicy wznosiła się na wysokość 227 łokci, tj. prawie 130 m. Obok wież kościołów św. Stefana w Wiedniu i katedry w Strasburgu należała do najwyższych w Europie.

Od XIII w. patronat nad kościołem sprawował zakon krzyżowców z czerwoną gwiazdą. Był to zakon rycerski sprowadzony przez Annę, czeską królewnę, żonę Henryka II Pobożnego, syna św. Jadwigi. Gdy mieszczanie wrocławscy opowiedzieli się za naukami Lutra, zapragnęli przejąć kościół, który był symbolem ich prestiżu, w którym modlili się przez pokolenia, gdzie znaleźli miejsce wiecznego spoczynku ich przodkowie. Według legendy załatwienia sprawy podjął się syndyk rady miejskiej Henryk Rybisch. Znając słabość mistrza krzyżowców Erharda Scultetusa do hazardu, zaproponował mu rozgrywkę w kości. W grze tej stawką były z jednej strony prawa do kościoła, z drugiej zaś szczerozłoty łańcuch pięknej roboty, tak długi, że włożony na szyję dorosłemu mężczyźnie sięgał do stóp. Mistrz Scultetus przegrał i w 1525 r. wprowadzono w kościele obrządek reformacji luterańskiej.

Tymczasem 24 lutego 1529 r., dwie godziny po zachodzie słońca, w wyniku wiejącej przez cały dzień wichury zawalił się hełm wieży. Złamany na dwie części upadł na cmentarz przykościelny oraz pomiędzy narożnymi domami Rynku, zaś złota gałka wieńcząca dotąd hełm potoczyła się aż po budynek Wielkiej Wagi.

Wydarzenie to było różnie interpretowane. Katolicy z satysfakcją głosili, że zawalenie hełmu wieży jest karą niebios za zmianę konfesji, natomiast protestanccy mieszczanie uznali fakt, że w trakcie tego kataklizmu nikt nie ucierpiał, za zasługę aniołów, które zadbały o to, by upadające fragmenty nie zadały nikomu śmierci. W 1534 r. odbudowano wieżę, nadając jej renesansowy kształt, który na przestrzeni wieków nie uległ zmianom. U podnóża wieży umieszczono zaś tablicę, która upamiętnia katastrofę. Przedstawia ona aniołów znoszących hełm wieży, a niemieckojęzyczny napis głosi:

Chwała Panu na wysokościach!

Upadła wieża Siloe zbroczona krwią

Lecz upadek tej – nie zadał nikomu śmierci.

Bowiem z Bożego rozkazu, i Jemu samemu dzięki,

Przeniosła ciężar w dół siła anielskich rąk. Amen.

Tekst zawiera aluzję do wydarzenia opisanego w Ewangelii Św. Łukasza (13, 4n). Doniesiono Jezusowi o przerażającym wydarzeniu: wieża w Siloe zawaliła się grzebiąc osiemnastu Jerozolimczyków. „Czy myślicie – pyta Jezus – że tych osiemnastu (…) było większymi grzesznikami niż pozostali mieszkańcy Jerozolimy?” I wzywa: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie." Przytoczenie w inskrypcji tego wydarzenia z Ewangelii jest świadectwem protestanckiej dogłębnej znajomości Pisma św. i wyraźną odpowiedzią na zarzuty katolików, że zawalenie się wieży było karą za odstępstwo od katolicyzmu. Przeciwnie jest ono znakiem błogosławieństwa Bożego, a nawet więcej - jest wezwaniem do katolików: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy zginiecie”. Katastrofa stała się więc dla wrocławskich mieszczan znakiem z niebios, że Bóg pochwala zmianę obrządku na luterański.

Odtąd kościół elżbietański aż do 1945 r. był główną świątynią ewangelicką Śląska. Na przestrzeni wieków dotknęło go wiele katastrof, lecz aniołowie czuwali nad nim w widoczny sposób tak dalece, że wieża zwieńczona renesansowym hełmem góruje nadal nad wrocławskim Rynkiem, a wnętrze kościoła zachwyca bogactwem duchowym i materialnym cennego wyposażenia o wielkiej klasie artystycznej.


tekst i zdjęcia: Anna Oryńska - przewodnik po Wrocławiu